środa, 16 sierpnia 2017

Mój Paryż


Paryż jest gościnny. Jest jak szerokie, ciepłe ramiona matki, która wyczekuje Cię w progu po długiej tułaczce. Niezależnie od pochodzenia, wieku, czy religii, każdy może znaleźć tu kawałek miejsca dla siebie. A jak się raz zagości u tak hojnego gospodarza, zawsze będzie się chciało powracać… Pozostać.

Wieża co noc okrywa się ciepłym, lekko przygaszonym blaskiem. Z jej szczytu wychodzi promień, rytmicznie okrążający miasto. Latarnia morska Paryża - oświetla drogę i wskazuje bezpieczną przystań. Jest akumulatorem miasta, wciąż każe biec i nie pozwala się zatrzymać. Paryż nigdy nie zasypia i wielu próbuje dorównać mu kroku. Z różnym skutkiem.

Na Wzgórzu Montmarte spotykają się dwa światy: Paryż mały, lokalny, z licznymi latarniami, malarzami, obrusami w czerwoną kratę i pobrzękującymi kieliszkami oraz Paryż wielki, europejski – wielokulturowa metropolia przyciągająca tłumy.

W niekończącym się labiryncie ulic, bulwarów, w szeregu dostojnych kamienic z łatwością można się zgubić. Można także się ukryć i poczuć bezpieczną anonimowość pod szarymi dachami Paryża. Ale gdy się ucieka przed sobą, na końcu drogi i tak zawsze czeka spotkanie z własnym smutkiem.

Każdy moment jest dobry, by się zatrzymać. We wszechobecnych parkach, skwerach wciśniętych pomiędzy wiekowe kamienice i całkiem małych zaułkach zieleni, bezczelnie panoszących się na każdym wolnym centymetrze przestrzeni, odnajduję upragnioną ciszę i spokój. Odnajduję siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisanie jest zawsze dialogiem. Czasami z sobą samym, ale częściej z czytelnikiem. Pisząc publicznie czekam na Twoją odpowiedź. Porozmawiamy?