poniedziałek, 31 października 2016

Recenzja "Małżeństwo we troje" Eric Emmanuel Schmitt, Znak Literanova

Lubię opowiadania. Krótkie formy literackie zachęcają do lektury, dają czytelnikowi nadzieję, że 30min spędzone w poczekalni u lekarza akurat wystarczy na jedną historię. Świat pędzi, a my wraz z nim i coraz trudniej znaleźć godzinę dla książki. Coraz trudniej wyciszyć się i skupić na literach, na prostej czynności składania ich w słowa. 

Dlatego opowiadania wpasowują się we współczesny styl życia, są odpowiedzią na oczekiwania zabieganego czytelnika. "Żyjemy coraz dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami" (Wisława Szymborska). Proza celebruje coraz prostsze formy, odrzucając kwiecisty, poetycki styl. Zdania wielokrotnie złożone kurczą się, wielowątkowe sagi rodzinne odchodzą w niepamięć. Emocje, które targają ludźmi, pozostają niezmiennie złożone i tę ich zawiłość właśnie Schmitt potrafi perfekcyjnie rozsupłać, przekładając uczucia na litery, litery na słowa, a słowa w zgrabne opowiadania. 

Małżeństwo we troje, Schmitt, recenzja, ArtMagda, subiektywnie
Eric-Emmanuel Schmitt jest bezsprzecznie mistrzem opowiadań, choć równie wysoko cenię jego sztuki teatralne. Jak nikt inny potrafi w prostych, żołnierskich zdaniach ująć niuanse zachowań międzyludzkich. Pomiędzy zwyczajne słowa płynnie wplata myśli egzystencjalne, przybliżając czytelnikowi idee filozoficzne w możliwie najprostszy sposób. 

"Małżeństwo we troje" to zbiór pięciu opowiadań, które poruszają niezwykle trudne tematy, jak: aborcja, przeszczep organów, czy związki homoseksualne. Schmitt bawi się symboliką, zaskakuje prostota przekazu i trafnością myśli. Na przykładzie skrajnych emocji, jakie nami rządzą w sytuacjach podbramkowych, autor pokazuje prawdziwe oblicze człowieka, naturę której nie sposób oszukać. 

"Szczęście nie polega na tym, by uchronić się przed cierpieniem, ale na tym, by włączyć je do tkanki naszej egzystencji. Jak wygląda życie, które warto przeżyć? Istnieje tyle odpowiedzi, ile ludzi na ziemi. Nigdy nie zaakceptuję tego, by ktoś decydował o tym za mnie lub za innych. Jeżeli dwie osoby godzą się na to, wydaje mi się to podejrzane. Począwszy od trzech osób, przeczuwam dyktaturę." s.310

Ciekawym i wiele wnoszącym w zrozumienie teksów jest dziennik pisarza zamieszczony na końcu całego zbioru. Autor odsłania w nim kulisy powstania poszczególnych opowiadań, przedstawia swój zamysł i swój punkt widzenia. Dzięki tym zapiskom mamy bezpośredni wgląd w notatki pisarza, obserwujemy jego proces twórczy i nie musimy domyślać się "co autor miał na myśl". Dziennik jest subtelnym dodatkiem, ostateczna interpretacja opowiadań pozostaje po stronie czytelnika.

Schmitt z typową sobie lekkością obnaża słabości współczesnego człowieka. Lubię taką prozę, bo bez trudu odnajduję w niej własne odbicie. Każde z pięciu opowiadań daje do myślenia, lecz mnie szczególnie poruszyła historia "Dwóch panów z Brukseli" oraz "Serce w popiele". Nie zdradzę jednak ich fabuły, sięgnijcie sami po książkę Schmitt'a i wybierzcie swoje ulubione opowiadanie. Polecam, ArtMagda. 

Książkę otrzymałam do zrecenzowania od Wydawnictwa Znak Literanowa

4 komentarze:

  1. Opowiadania mają to do siebie że nie każdy je lubi. Trzeba mieć do nich odpowiednie podejście :)Ja tę książkę Schmitta czytałam i bardzo ją lubię. Schmitt ma szczególny dar ubierania w słowa uczuć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Schmitt ma dar. Dobrze ze sie nim z nami dzieli :) pozdrawiam.

      Usuń
  2. Uwielbiam Schmitta... także w krótkich formach, choć poza nim... opowiadań nie lubię ;) Mam nadzieję, że uda mi się jak najszybciej sięgnąć po "Małżeństwo we troje" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również lubie Schmitt'a :) ba blogu znajdziesz kilka recenzji jego książek, polecam lekturę. A jeżeli czytałam któraś z nich, to podziel się wrażeniami :) pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

      Usuń

Pisanie jest zawsze dialogiem. Czasami z sobą samym, ale częściej z czytelnikiem. Pisząc publicznie czekam na Twoją odpowiedź. Porozmawiamy?