czwartek, 3 sierpnia 2017

Rozczarowania literackie 2017 - recenzje "Szpilki, Paryż i miłość", "Próżna", "Osaczenie"

Od dłuższego czasu trafiam na książki, o których nie warto pisać na blogu. Na stoliku nocnym leży kilka tytułów rozpoczętych, ale jak na nie patrzę, to żadnego nie mam ochoty skończyć. Bohaterowie wydają się papierowi, fabuła naciągana, konflikty ledwo zarysowane. To dlatego taka cisza na blogu - wybaczcie.

Nie wiem, co się zmieniło, ale nic mnie nie porywa, nic nie wzrusza. Być  może problem dotyczy jakości wydawanych książek. Płytkie historie niestety dobrze się sprzedają, a ideą współczesnych wydawnictw jest zarobić, a nie szerzyć wartościową lekturę. Być może także problem tkwi we mnie. Dużo czytam, rozkładam akapity na części pierwsze i je analizuję. Lubię wiedzieć, jak powieść została zbudowana i co autor osiągnął daną konstrukcją. Lubię utożsamiać się z bohaterami, dzielić ich obawy, marzenia i radości. Być może za dużo wymagam.

Niezmiennie trafiają do mnie nowości wiodących, polskich wydawnictw. Zapowiedzi zawsze brzmią kusząco. Zacieram ręce i cieszę się, że w końcu przeczytam dobrą książkę. Mam jednak problem, by większość tytułów doczytać do końca. Tęsknię za lekturą, która mnie wciągnie bez reszty, która nie pozwoli odłożyć się na bok. Zdarzają się wyjątki, oczywiście. Napiszę o nich w osobnym poście.

Ale zanim sięgnę po wisienkę na torcie, najpierw wspomnę o tych tytułach, których moim zdaniem unikać powinniście. 

Szpilki, Paryż i miłość, recenzja, ArtMagda, Pascal
Absolutnym kiczem i zagadką, dlaczego to zostało w ogóle wydane, jest druga książka Pauliny Wnyk Crepy "Szpilki, Paryż i miłość". Już pierwszy tytuł wzbudził moje wątpliwości "Mój Paryż, moja miłość". Ale skusiłam się na drugi, mając nadzieję, że inteligentny redaktor pokieruje słowotokiem modelki, aspirującej do miana pisarki. Niestety, książki czytać się nie da. Nudzi banałami, zalewa przewidywalnymi schematami i irytuje. Jak można ciekawą historię, ubrać w tak płytkie słowa? To wydało Wydawnictwo Pascal? Poważnie?

Historyjka jakich znamy tysiące: ona śliczna, młoda, naiwna trafia na wybiegi Paryża. Już samo słowo "wybieg" ma negatywne konotacje - wybieg psi, zwierzęcy, przedmiotowy. Poznaje Francuza, amor strzela, big love wisi w powietrzu i wszystko kończy się happy endem. To po co to czytać, skoro znamy zakończenie? Po co przebijać się przez słabe akapity, skoro pointa zamiast bawić - nudzi?

Po nic. Strata czasu. A szkoda, bo dobry redaktor w dobrym wydawnictwie wiedziałby, co z tym tekstem zrobić. 

Próżna, recenzja, Sylwia Zientek, ArtMagda
Kolejne rozczarowanie to "Próżna" Sylwii Zientek. Tym większe, że zachwycałam się jej "Podróżną w stronę czerwieni" i tak łasa byłam na następną lekturę tej autorki. Powieść jest tak źle napisana, że czułam się zażenowana podczas lektury. Tylko ja widzę te mankamenty? Tę niespójność akcji, przegadanie wielu wątków (które redaktor Muzy powinien po prostu wywalić) i przekarmienie czytelnika? Tylko ja dostrzegam, jak autorka męczyła się, budując główną postać? Ciekawe przesłanie powieści zatonęło pod złą formą książki. Niestety.

Najwidoczniej miałam zbyt duże oczekiwania. Szkoda wielka, choć wierzę, że autorka się rozwija - "Podróż w stronę czerwieni" jest kolejnym tytułem po "Próżnej" i już znacznie lepszym. A teraz na rynku pojawił się następny i liczę, że autorka utrzymuje tendencję wzrostową. Wierzę, że rozwija  swój warsztat, wyciąga wnioski i z każdym tytułem staje się coraz lepszą pisarką.

Proza Sylwii Zientek ma potencjał. Ma szansę stać się kultową. Tylko potrzeba szlifu. W "Próżnej" go zabrakło. 

Osaczenie, recenzja, ArtMagda
Ostatni tytuł to rozczarowanie, które być może wynika z mojej niewiedzy. Może nie doceniam kunsztu? Długo miałam problem, by napisać cokolwiek o tej książce, bo jednak Wydawnictwo Literackie nobilituje - tu już nie ma miejsca na szmery, bajery - tu wchodzi w grę wysoka literatura.

Zaczytywałam się kolejnymi tomami Knausgarda. Podziwiałam siłę prostych słów, opisujących proste życie. Gdy więc Wydawnictwo Literackie wydało "Osaczenie" Carla Frode Tiller, nazywając autora anty-Knausgardem, zaintrygowana sięgnęłam po książkę.

Na początku akcja idzie jako taka, ale im dalej w las, tym ciemniej i nie ma ratunku. Dobrnęłam do końca, choć już w połowie chciałam książkę cisnąć w kąt. Dobrnęłam zawiedziona - bardziej wydawnictwem, niż książką.

Straciłam czas na lekturę czegoś, co nijak się ma do moich potrzeb literacko-estetycznych. Rozumiem zamysł autora - pisanie o rzeczach prostych w najprostszy sposób. W wersji u Knausgarda bardzo to lubi!

"Osaczenie" jest jednak zbyt męczące. Konstrukcja powolnego odsłaniania puzzli, poprzez rzucanie światła z różnych punktów widzenia, jest ciekawa - to muszę przyznać. Ale gubiłam się podczas lektury w wątkach, miejscach, datach i postaciach. Wracałam do wcześniejszych rozdziałów. Robiłam notatki. I wszystko to na nic! Tkwiłam w przewlekłym rozdrażnieniu. Irytował mnie ton narratora. Skończyłam umęczona lekturą, jak nigdy dotąd. Być może po prostu nie dojrzałam do tej książki.

Zapraszam jutra na kolejną odsłonę moich rozczarowań literackich, ArtMagda.

4 komentarze:

  1. Niestey, dużo jest takich wydawnictw, które idą na ilość a nie jakoś. Dlatego ja po ostatniej serii takich byle jakich książek sięgnęłam po Lolitę Nabokova. I to klasa sama w sobie. Ciekawe konstrukcje psychologiczne bohaterów+piękny język

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po klasyków zawsze warto sięgać. Pozdrawiam i dziękuję Kasiu za komentarz :)

      Usuń
  2. Dobrze wiedzieć czego nie czytać. Ja obecnie studiuję "Pod kopułą" Stephana Kinga, ale cały czas się waham czy mi się ta książka podoba czy nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King to klasyk :) Trzeba doczytać do końca, by docenić jego kunszt pisarski. Daj znać, jak skończysz, ciekawa jestem wrażeń i ostatecznej opinii. Pozdrawiam!

      Usuń

Pisanie jest zawsze dialogiem. Czasami z sobą samym, ale częściej z czytelnikiem. Pisząc publicznie czekam na Twoją odpowiedź. Porozmawiamy?