Nie czytam książek religijnych. Pewnie dlatego, że temat wiary mocno niepoukładany mam w sobie. Wciąż więc odkładam na później tytuły sugerujące nawiązanie do Boga, do życia po życiu, do wiary w szerokim rozumieniu tego słowa w ogóle. Z drugiej jednak strony, co jakiś czas, pojawia się we mnie naturalne, podskórne wręcz, zaciekawienie tematem i wtedy szukam wartościowej lektury. Szukam, lecz nie zawsze znajduję. Było już przecież kilka bestsellerów opisujących przeżycia śmierci klinicznej, ale żaden mnie nie przekonał, a niezaspokojona ciekawość pozostała.
Przeglądając jakiś czas temu ofertę Wydawnictwa Znak przypadkiem trafiłam na książkę "Po schodach do nieba" i jakkolwiek banalnie to zabrzmi - natychmiast wiedziałam, że muszą ją przeczytać. Całość pochłonęłam w jeden wieczór, czy noc właściwie, bo nie byłam w stanie przerwać lektury aż do ostatnich stron, a po zakończeniu trawiłam jej treść przez dobre dwa tygodnie. Książka wrosła się we mnie zapuszczając głębokie korzenie i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Wracałam do podkreślonych zdań, czytałam ponownie wybrane fragmenty i wciąż nie znajdywałam słów, by właściwie opowiedzieć Wam o niej. Zawirowania życiowe i gonitwa przygotowań przedświątecznych na chwilę oddaliły mnie od książki, by dziś znów do niej powróć. Dlaczego? Bo to właśnie jedna z tych nielicznych książek, do których wraca się całe życie, by za każdym razem odnaleźć dokładnie to, czego się szukało. Remedium na chwilowe smutki, wskazówki na zakręcie, czy po prostu pocieszenie, poczucie odnalezienia sensu, niczym brakującego elementu układanki. Mam już w swojej biblioteczce kilka takich pozycji, do których wracam regularnie od lat i bez których mój dom byłby pusty. "Dom bez książek jest przecież jak ciało bez duszy" jak mawiał Cicero.
"Po schodach do nieba" to opowieść kobiety, która przeżyła dwukrotnie śmierć kliniczną. Pierwszą będąc dzieckiem, co już w jakimś stopniu uczyniło ją wrażliwszą na pewne ulotne sfery życia duchowego. Drugą w dorosłym życiu i to ta druga właśnie stanowi treść książki. Historia opowiedziana jest w sposób najprostszy z możliwych, językiem zwyczajnym, bezpośrednim, bez zbędnej terminologii medycznej i nadmuchanego słownictwa religijnego. Niezależnie od przekonań religijnych, a te u mnie nie są takie oczywiste, książkę czyta się jednym tchem i ani razu nie pojawia się wątpliwość, czy są to realne przeżycia autorki, czy zmyślona na potrzeby rynku historia.
W dzisiejszych czasach, gdy istnienie duszy i życia po śmierci z taką łatwością poddaje się wątpliwości, ludzi coraz częściej dopada paraliżujący lęk przed umieraniem właśnie. Strach towarzyszy nam na każdym kroku; drżymy o zdrowie swoje i najbliższych, o ciągłość pracy, wystarczające dochody, o pogodę na weekend, gdy mamy zaplanowany wypad w góry, o bezkolizyjną podróż itd itd... Strach nas obezwładnia, człowiek zaczyna wątpić, potyka się i w konsekwencji popełnia błędy. Znacie to aż nazbyt dobrze? W takim razie koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Znajdziecie w niej wszystko to, czego najbardziej w danym momencie życia Wam brakuje. Nie mam wątpliwości.
Książka Betty J. Eadie jest pokrzepiającą opowieścią o sensie życia, dotyka najwrażliwszych strun, jakie ludzkie dusza może mieć. Przyniosła mi ukojenie, spokój wewnętrzny, którego tak mi brakowało, skłoniła do głębokiej refleksji i dała poczucie pewności... Jej największą zaletą jednak jest to, że każdy odnajdzie tu coś zupełnie innego. Dlatego szczerze polecam, ArtMagda.
Książka Betty J. Eadie jest pokrzepiającą opowieścią o sensie życia, dotyka najwrażliwszych strun, jakie ludzkie dusza może mieć. Przyniosła mi ukojenie, spokój wewnętrzny, którego tak mi brakowało, skłoniła do głębokiej refleksji i dała poczucie pewności... Jej największą zaletą jednak jest to, że każdy odnajdzie tu coś zupełnie innego. Dlatego szczerze polecam, ArtMagda.
Klik w foto okładki, by przejść do recenzji Wydawnictwa Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisanie jest zawsze dialogiem. Czasami z sobą samym, ale częściej z czytelnikiem. Pisząc publicznie czekam na Twoją odpowiedź. Porozmawiamy?