Banalna, płytka, aż dziw bierze że pisarka z kilkunastoletnim dorobkiem tak słabą książkę popełniła. "Powrót" Izabeli Sowy jest po prostu złą książką. Nie dajcie się złapać na sztuczki marketingowe i nie sugerujcie się recenzjami znanych osób. To że ktoś jest aktorem, czy dziennikarzem nie czyni go autorytetem w dziedzinie literatury.
Pod względem stylu, języka i całej konstrukcji książka pozostawia wiele do życzenia. Czyta się ciężko, topornie, trudno zaangażować się w lekturę. Przemęczyłam się, kilkakrotnie odkładałam książkę, gubiłam wątek. Dobrnęłam jednak do końca wierząc, że czymś pozytywnym zaskoczy mnie pointa. Nie zaskoczyła, bo jej nie było po prostu.
Kiedyś przeczytałam "Ściankę działową" Izabeli Sowy i miałam dość pozytywne wrażenia. Z ciekawością więc sięgnęłam po kolejną powieść Sowy licząc na równie dobrą lekturę. Lepszą nawet bo przecież z każdą kolejną książką autor rozwija swój warsztat pisarski. A przynajmniej powinien.
Widać nie każdy.
Sam pomysł na fabułę jest ciekawy, intrygujący i w moim odczuciu daje wiele możliwości interpretacji tak autorowi, jak i czytelnikowi. Sowa jedna nie wykorzystała potencjału tej opowieści. Zmarnowała temat przedstawiając jego wierzchnią warstwę nie próbując nawet wskazać, że głębiej jest znacznie więcej i ciekawiej. Poważny problem odrysowany nieumiejętnie nabrał karykaturalnej formy.
Świadomość zmarnowania dobrego pomysłu na książkę jest irytująca, dlatego książki nie polecam. ArtMagda.
Sam pomysł na fabułę jest ciekawy, intrygujący i w moim odczuciu daje wiele możliwości interpretacji tak autorowi, jak i czytelnikowi. Sowa jedna nie wykorzystała potencjału tej opowieści. Zmarnowała temat przedstawiając jego wierzchnią warstwę nie próbując nawet wskazać, że głębiej jest znacznie więcej i ciekawiej. Poważny problem odrysowany nieumiejętnie nabrał karykaturalnej formy.
Świadomość zmarnowania dobrego pomysłu na książkę jest irytująca, dlatego książki nie polecam. ArtMagda.
Ah, nie przepadam za polskimi autorami. A szczególnie za tymi, których styl pisania nie wciąga, nie ciekawi, nie zachęca. Mam tyle książek do przeczytania, że jak jakaś po 50 stronach mnie nie wciągnie to ją porzucam. Dzięki za przestrogę ;)
OdpowiedzUsuńoj tak, rozumiem doskonale! mi też szkoda czasu na miałkie teksty, ale.. już tak mam, że jak zacznę coś czytać, to brnę do końca, mimo poczucia zmarnowanego czasu. to jakieś irracjonalne, wewnętrzne przekonanie każe mi wierzyć, ze pointa mnie zaskoczy, że jeszcze będą zdumiona zakończeniem, a tymczasem... wieje nudą.
Usuńpozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Skoro nie jest warta uwagi to nawet nie zaprzątam sobie nią głowy ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie nie warto, pozdrawiam również :)
UsuńNie czytałam i raczej nie sięgnę po nią w najbliższym czasie. Jednak takie książki też są potrzebne, żebyśmy mogli dostrzec i doceniać te lepsze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, masz rację, złe książki pokazują dokładnie czego nie lubimy w literaturze, czego nam brakuje. to cenna lekcja! Dlatego choć się przemęczyłam, to doczytałam do końca i swoje wnioski wyciągnęłam :) pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
UsuńDziękuję za przestrogę, nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńszkoda czasu! pozdrawiam :)
UsuńKażdemu zdarzają się złe książki. Ale ja staram się nie sugerować rekomendacjami na okładce i otoczką marketingową, bo mnie to już kilka razy zgubiło :)
OdpowiedzUsuńTak, mnie to też to zgubiło jak widać :) Zdecydowanie nie warto słuchać marketingowych podszeptów! pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
Usuń